,,dzielnica czerwonych lisic" - poemat
wracał wilk bulwarem
Zachodzącej Gwiazdy
w ubraniu godnym żalu
brudnym i zabrudzonym
potem oraz ciężkimi łzami
wcześniejszych błędów
wcześniejszych godzin
wracał w samotności
ona mu jedynie towarzyszyła
w tej ponurej dzielnicy
a godzinę wcześniej
było tu kolorowo i radośnie
szły nuty kusicielskie
a teraz...
CISZA
jasne afisze budynków
przyciągające niedowiarków
umilkły jakoś tajemniczo
o cichym poranku
nie potrafiącym jeszcze
wyrazić swego zdania
nie był w ciemię bity ten wilk
słyszał już o sławie tej dzielnicy
o złej sławie tego królestwa rozpusty
grzech to jest tutaj płatnym prawem
nierządnicy babilońskiej ono podlega
właśnie to uwielbiał
nagość, erotyzm i miłość
tanio i szybko
niesiony wiatrem żądzy
wszędzie zaglądał
wszędzie pukał
i wszędzie napotykał
odmowę i odrzucenie
!tu chwilowa dygresja!
dzielnica nadal funkcjonowała
przecież należy zarabiać
bez względu na porę
a niewyspani się znajdą
bo rodzą się co parę dni
!tu koniec dygresji!
i mknął przed siebie
omotany urokiem
wszystkiego wokoło
nie wstąpił tu omyłkowo
by skrócić drogę powrotu
lecz by dać upust sercu
nigdzie go nie wpuścili
nie był złodziejem bądź
innym bezwstydnikiem
ekshibicjonistą za pół darmo
czujnością nie grzeszył
z oczu tracił całość
ową całą dzielnicę
dokąd zawędrował
wraz z samotnością
wtedy ujrzał JĄ!
lisica w krótkiej
czerwonej sukience
krój nieco retro
podszedł
- Ile bierzesz?
- A ile dajesz?
- Mało.
wzruszyła ramionami i odwróciła
wzrok jakby był trędowaty.
- To mało dostaniesz.
- Chciałem tylko porozmawiać.
- To chodź rozmawiać.
i wzięła go za rękę
prowadząc do pokoiku
na poddaszu
razem spędzili pół dnia
długi dialog do południa
o zwykłych sprawach
skrajnościach losu
jedna z nich
nie żądała za rozmowę
absolutnie żadnych pieniędzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz