niedziela, 1 grudnia 2013

,,dzielnica czerwonych lisic" - poemat

,,dzielnica czerwonych lisic" - poemat

wracał wilk bulwarem
Zachodzącej Gwiazdy
w ubraniu godnym żalu
brudnym i zabrudzonym
potem oraz ciężkimi łzami
wcześniejszych błędów
wcześniejszych godzin

wracał w samotności
ona mu jedynie towarzyszyła
w tej ponurej dzielnicy
a godzinę wcześniej
było tu kolorowo i radośnie
szły nuty kusicielskie
a teraz...

CISZA

jasne afisze budynków
przyciągające niedowiarków
umilkły jakoś tajemniczo
o cichym poranku
nie potrafiącym jeszcze
wyrazić swego zdania

nie był w ciemię bity ten wilk
słyszał już o sławie tej dzielnicy

o złej sławie tego królestwa rozpusty
grzech to jest tutaj płatnym prawem
nierządnicy babilońskiej ono podlega

właśnie to uwielbiał
nagość, erotyzm i miłość
tanio i szybko 

niesiony wiatrem żądzy
wszędzie zaglądał
wszędzie pukał
i wszędzie napotykał
odmowę i odrzucenie

!tu chwilowa dygresja!

dzielnica nadal funkcjonowała
przecież należy zarabiać
bez względu na porę
a niewyspani się znajdą
bo rodzą się co parę dni

!tu koniec dygresji!

i mknął przed siebie
omotany urokiem
wszystkiego wokoło

nie wstąpił tu omyłkowo
by skrócić drogę powrotu
lecz by dać upust sercu

nigdzie go nie wpuścili


nie był złodziejem bądź
innym bezwstydnikiem
ekshibicjonistą za pół darmo


czujnością nie grzeszył


z oczu tracił całość
ową całą dzielnicę
dokąd zawędrował
wraz z samotnością


wtedy ujrzał JĄ!


lisica w krótkiej 
czerwonej sukience
krój nieco retro


podszedł
- Ile bierzesz?
- A ile dajesz?
- Mało.
wzruszyła ramionami i odwróciła 
wzrok jakby był trędowaty.
- To mało dostaniesz.
- Chciałem tylko porozmawiać.
- To chodź rozmawiać.
i wzięła go za rękę
prowadząc do pokoiku
na poddaszu

razem spędzili pół dnia
długi dialog do południa
o zwykłych sprawach
skrajnościach losu 

jedna z nich
nie żądała za rozmowę
absolutnie żadnych pieniędzy 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz