,,Wilk spotyka Charlesa Bukowskiego (i zapomina o tym)"
razu pewnego
z.... może... lat dwadzieścia
Wilk poleciał do Stanów
zarobić parę zielonych
znał kilka słów
Thank ju!
Good morning!
Hej ju!
tyle mu starczyło
kuzyn Wilka, Kojotem zwany,
prowadził Wilka po barach
Od takich miejsc zaczniemy,
mawiał, prowadząc Wilka.
lokal jak w ojczyźnie
stoliki, żarówa i barman
nawet podobny, bo mrukliwy
a kelnerki... zbyt tandeciarskie
idą we dwóch
między stolikami
czując dym tytoniu
oraz zapach kokainy
wtedy Wilka zahacza
łokciem o czyjeś ramię
- Weit te minit! - słyszy Wilk od brodacza.
- Ekskusmi! - przeprasza.
- Wane beer? I lake ju, Wolf. - pyta brodacz
i zaprasza obu do swego stoliczka,
na którym leży mnóstwo zapisanych kartek.
no i wypili z pół nocy z owym brodaczem
co inicjałami się przedstawiał B.Ch. lub Ch.B.
czyli Bukowski Charles lub Charles Bukowski
poeta barów i liryk spelun
wieszcz szarego i prostego
życia w świecie
i Wilk dopiero teraz
poznaje taką znakomitość
w jego własnym gniazdku
gadali łamanie
on trochę
Wilk po polsku
Kojot pół na pół
lecz każdy ledwie widział
butelki ostatni kęs
Bukowski proponował
by iść do niego,
ale Kojot i Wilk
szli jutro do roboty
(wcale tak nie było)
lecz widmo procentu
mami początkujących
i tak Wilk
pił i rozmawiał
(tylko słuchając)
wielkiego Bukowskiego
Ostatniego bitnika
chyba
bo już południa
(kiedy się ocknął)
nic nie pamiętał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz